niedziela, 29 czerwca 2014

Urodziny Tomka

W ciągu dnia postanowiliśmy wybrać się na plażę w Þorlákshöfn. O wycieczce myślałam dzień wcześniej. Plaża wydawała mi się świetnym rozwiązaniem dla Nas obojga. Ja będąc już na ostatnich nogach mogłam cieszyć się widokiem fal i słońca a Tomek mógł zabrać latawiec lub skrzydło i pobawić się nim na wydmach. Prognoza pogody również zapowiadała się bajeczna. Jedynym problem, o którym całkowicie zapomnieliśmy to nasze zepsute auta! Na szczęście z pomocą przyszedł Michał, który postanowił również wybrać się gdzieś za miasto. Zabraliśmy dodatkowo Monę z nami i ruszyliśmy na wycieczkę. 

Słit focia we dwoje ;)
Życzenia na piasku dla Tomka
Mona i jej fotka na fb ;)
Wydmy i powrót do auta
Po plaży postanowiliśmy wybrać się do popularnej restauracji Fjöruborðið w Stokkseyri. Podają w niej wyłącznie homary i islandzką jagnięcinę. My postanowiliśmy zamówić cały gar zupy homarowej, która jest głównym specjałem restauracji. 

Najedzenie, ogorzali słońcem i wiatrem wróciliśmy do Reykjaviku gdzie w planach był grill w pobliskim parku Klambratun. Przyjechaliśmy do domu dosłownie 10 minut przed planowanym wydarzeniem Grill&Chill, który spontanicznie Tomek stworzył na fb dzisiejszego ranka. W obecnej sytuacji kiedy dziecko może pojawić się w każdej chwili nie możemy planować dalej niż dzień wcześniej co i tak już jest ryzykowne ;)


Prezent od Kasi i Pawła
Tomek z maskotką dla małej kluski. Królik był tylko dodatkiem do górskiego nosidełka dla dziecka!
Prawie cała ekipa w komplecie 
 Ciasto rabarbarowe, które upiekłam dzisiaj rano. Chciałam zrobić coś niespotykanego a pieczenie definitywnie należy do tych rzeczy. Ku mojemu zaskoczeniu ciasto się udało!
Ciasto rozeszło się jak świeże bułeczki

piątek, 27 czerwca 2014

Sesja ciążowa

Sesji ciążowej nie mieliśmy w planie. Zawsze wydawało mi się to takie sztuczne, podobnie jak zdjęcie ślubne. Z drugiej strony pomyślałam, że miło byłoby mieć pamiątkę z okresu ciąży. W związku z tym, ze Tomek jest w stowarzyszeniu fotografów nie było trudno znaleźć fotografa, który zgodziłby się na zrobienie zdjęć. Mieliśmy szczęście poznać Jacka, który szlifuje swój fach. Ma dobre oko do portretów. My byliśmy jego pierwszą sesją ciążową. Był również chętny spędzić z nami jedno słoneczne popołudnie i zrobić zdjęcia w plenerze. Wcześniej Jacek wysłał mi trochę informacji jak się przygotować do zdjęć i co ubrać. Bowiem jak to w sesji ciążowej najważniejsze jest dobrze pokazać brzuch ;) 

W całej Islandii obecnie pięknie kwitnie łubin więc nie moglibyśmy obyć się bez niego. Wyruszyliśmy na plażę Nautholsvik i tam zrobiliśmy najwięcej zdjęć. Wcześniej jeszcze Jacek strzelił mi parę fotek w ogródku a na koniec pojechaliśmy do ogrodu botanicznego. Słońce jednak już zaszło za chmury więc nie było tak spektakularnie ;) Za to kawa w cafe Flora smakowała wyśmienicie. 

Trzeba przyznać, że mieliśmy szczęście zobaczyć trochę słońca w umówionym dniu. Pogoda w czerwcu były dosyć kapryśna a słońce wychodziło raczej nieśmiało zza chmur. Nam udało się jednak złapać trochę letnich promyków tego dnia. Byłam wówczas już w 39 tygodniu ciąży wiec czekanie na inne dni wiązało się z dużym ryzykiem, że nie zdążymy. Na szczęście udało się. 
Poniżej efekt pracy Jacka Karwata












czwartek, 26 czerwca 2014

Anemia

Tego się nie spodziewałam. Będąc już na ostatnich nogach dowiedziałam się, że mam anemię! To pewnie tłumaczy dlaczego przez ostatnie dwa tygodnie byłam bardzo śpiąca. Myślałam, że organizm wypoczywa przed porodem. 

Biorąc pod uwagę fakt, że w czasie 7 i 8 miesiąca nie spałam prawie wcale było to dla mnie rewelacyjna odmiana. Winowajcą bezsennych nocy był hormon relaksyna, który rozluźniał moje stawy i biodra przygotowując je do porodu. W czasie spoczynku powodował nieprzyjemny ból. Dodatkowo miałam syndrom niespokojnych nóg (to jest profesjonalna nazwa tego schorzenia). Połączenie tych dwóch dolegliwości  nie pozwalało mi  na spokojny sen. 

Informacja o anemii była dla mnie dosyć dużym szokiem zważywszy jaką dietę prowadziłam w czasie ciąży. Bardzo chciałam uniknąć brania suplementów diety w postaci różnego rodzaju witamin. Z ostatnich naukowych doniesień wynika bowiem, że profilaktyka w zażywaniu takich witamin nie przynosi żadnych rezultatów a może nawet pogorszyć stan zdrowia! 
Moja dieta w ciąży opiera się na bardzo dużej ilości warzy i owoców. Codziennie pije samodzielnie zrobione soki oraz koktajle. W skład koktajli najczęściej wchodzą brokuły, kiełki, jarmuż, szpinak, gruszka i oczywiście sok z pomarańczy żeby lepiej wchłaniać żelazo. Dwa raz w tygodniu jadam ryby takie jak łosoś, pstrąg, langa itp. Zawierają one mała ilość rtęci. Raz w tygodniu zawsze na talerzu ląduje czerwone mięso. Pomimo jednak tych wszystkich zbiegów mała kluska wyssała ze mnie doszczętnie wszystkie potrzebne jej witaminy. 
Musiałam więc ulec lekarzowi i wykupić w aptece żelazo i witaminę C. Czuje się jakbym faszerowała się jakąś chemią. Muszę jednak mieć ufność w islandzką służbę zdrowia. Przez cały okres ciąży bardzo dobrze się mną zajmują. Mam nadzieję, że do porodu uda mi się wrócić do witaminowej równowagi :)

środa, 25 czerwca 2014

Nauka latania Teneryfa 2013

Po prawie dwóch latach doczekałam się edycji filmiku z mojego pierwszego lotu tandemowego z Teneryfy! Tomek zlitował się i zmontował specjalnie dla mnie super pamiątkę. 
Być może była to łapówka za możliwość udziału w tegorocznych zawodach paralotniowych.;) Termin porodu jest bowiem tuż tuż więc decyzja należała do mnie czy puścić go na zawody. Mam nadzieję, że zdąży na czas wylądować, wsiąść w auto i dotrzeć na porodówkę! 

Trudno uwierzyć, że czas tak zmienia wszystko. W trakcie tego lotu nawet przez głowę nie przeszła mi myśl, że oglądając ten filmik będę oczekiwać małego poTomka ;)


poniedziałek, 23 czerwca 2014

Spacer w Hengill

Dzisiaj tak mnie energia rozpierała, że postanowiłam wybrać się za miasto na mały treking! Byłam bardzo pozytywnie zaskoczona jak swobodnie mogę się poruszać. Powodem tego był fakt, że brzuch mi opadł dając tym samym możliwość normalnego oddychania. 
Postanowiliśmy wybrać się na Hengill gdyż ostatnio Darek i Dominika wiele mówili mi o tym terenie. Wspominali mi o pięknej dolinie z gorącą rzeką, która rozpościera się tuż koło elektrowni. 

Elektrownia geotermalna Nesjavellir
Będąc jednak w 9 miesiącu ciąży i mając nawet dużo energii nie udało mi się dotrzeć we wskazane miejsce. W dawnej przedciążowej terminologii był to bowiem ledwie mały spacerek. W obecnych jednak okolicznościach mogę śmiało nazwać swoją wyprawę wielkim trekingiem ;) Najważniejsze jednak było uczucie wyjazdu poza miasto i pobytu na łonie natury. 

Gorąca rzeka
Spokojnie pasące się owieczki

Chwila odpoczynku

niedziela, 22 czerwca 2014

Secret Solstice Festival

Trzydniowe święto muzyki czyli Festiwal Secret Solstice został zorganizowany po raz pierwszy w Islandii. Impreza odbyła się w Reykjaviku na terenie Laugardalur czyli w Dolinie Gorących Źródeł. Taka lokalizacja zachęciła do udziału wielu mieszkańców miasta. Termin został specjalnie wybrany na moment przesilenia letniego. Dla wielu zagranicznych uczestników festiwalu był to niezapomniany czas właśnie dzięki białym nocą. Koncerty odbywały się pod chmurką przy pojawiających się nieśmiało promykach letniego słońca.

Przez głowę nie przeszła nam myśl, że znajdziemy się na tym festiwalu. W piątek okazało się, że Tomek otrzymał w prezencie z pracy dwa bilety wstępu na festiwal. Uczestnictwo w tym evencie było dla nas bardzo spontanicznym wydarzeniem. 

Gwizdami festiwalu były m.in. Disclosure, Massive Attack, Banks, Skream, Woodkid, Múm, Gluteus Maximus, czy Schoolboy Q. Koncerty odbywały się na pięciu przygotowanych scenach. Miało się jednak wrażenie, że nagłośnienie nie do końca było dobrze ustawione. Muzyka ze scen na siebie nachodziła, a w trakcie koncertu Massive Attack wyczuwało się przede wszystkim ciężkie bassy. 

Ja dla bezpieczeństwa małej kluski trzymałam się bardzo daleko od głośników. W związku z tym, że festiwal odbył się po raz pierwszy nie było na nim dużo ludzi. Było bardzo kameralnie. Nawet Bjork bez przeszkód poruszała się z córką jako uczestnik festiwalu.
Taka sytuacja umożliwiło mi to swobodne poruszanie się między ludźmi bez strachu o brzuch, który dodatkowo owinęłam trzema szalami w celu zminimalizowania hałasu :)

Koncert Woodkid
Koncert Massive Attact głównej gwiazdy wieczoru
Główna scena w południe
Scena w namiocie gdzie grano przed wszystkim muzykę klubową
Sobotni program festiwalu

Linowe krzesełka i scena w oddali

Tomek,Maga i Kasia
Między koncertami
Z Dominika i Kasią w oczekiwaniu na koncert
Przejście między scenami
Dla wytchnienia przygotowano hamaki

Punk orientacyjny czyli główne miejsce spotkań


poniedziałek, 16 czerwca 2014

38 tydzień

Dzisiaj rozpoczęłam 38 tydzień ciąży czyli oficjalnie donosiłam swoją ciążę. W związku z faktem, że od trzech miesięcy ciąża była traktowana jako zagrożona jest to dla mnie nie lada sukces. Na dzisiejszym KTG miałam możliwość wsłuchania się w bicie serduszka i zaobserwowania ruchów naszej dziewczynki. 

Przez ostatni okres ciąży zastanawiającym był dla mnie fakt podejścia islandzkich i polskich lekarzy do tego samego problemu. W Polsce zostałabym przykuta na cztery miesiące do łóżka jak to zrobili z moją siostrą. Była bardzo dzielna ale ten czas był bardzo trudny dla niej. W Islandii jednak stwierdzono, że ciągłe leżenie ma tak negatywny wpływ na psychikę kobiety, że absolutnie jest to niewskazane. Zgodnie ze statystykami nie ma bowiem różnicy czy kobieta leży w łóżku czy też prowadzi bardzo oszczędny tryb życia czyli zero aktywności. Dziecko jeśli będzie chciała pojawić się na świecie to nic je nie powstrzyma. Tutaj poza leczeniem fizycznym dużo uwagę poświęca się na dobre samopoczucie pacjenta. W czasie ciąży każda kobieta ma zagwarantowanego bezpłatnego psychologa. W Polsce jest to jeszcze nie do pomyślenia. 

Z tygodnia na tydzień mój brzuch robił się co raz większy. Dobrze, że Tomek miał zawsze aparat ze sobą więc mam dużo zdjęć z naszych licznych spacerów :)

Na spacerze w centrum Reykjaviku 15 kwietnia. 
W Harpie tuż przed koncertem organizowanym przez Delegację UE 9 maja
Ogród botaniczny 5 czerwca
 Na plaży  Nauthólsvik 12 czerwca 
W starym porcie 15 czerwca

środa, 4 czerwca 2014

Koncert Low Roar

Dzisiaj miałam przyjemność wybrać się na fantastyczny koncert Low Roar w wersji akustycznej. 
Jak na początek dziewiątego miesiąca ciąży myślę, że był to najlepszy możliwy wybór. Spokojna muzyka ukołysała bowiem małą kluskę do spania ;) 
Koncert odbył się w nowym barze zwanym Hurra. Przyznam się, że czasami miałam ambiwalentne uczucia czy powinnam się tam znajdować. Czy mi wypada przebywać w zatłoczonym barze pełnym ludzi z piwkiem? A może powinna odpoczywać i relaksować się w domu? W końcu na każdym kroku słyszę, że teraz najważniejszy jest dla mnie spokój i wysypianie się. Z drugiej strony nie można się wyspać na zapas! Jestem nadal tą samą osobą co przed ciążą. Lubie ludzi, gwar, spotkania, koncerty itp. Czy społeczeństwo faktycznie wymaga ode mnie pewnego zachowania? Czy to, że nie zostałam do końca koncertu było moją własną wolą czy pewnym podświadomym wyborem zaimplementowanym mi przez ogół?  Odgrywanie nowych ról w życiu wprowadza duży zamęt w głowie.. Byle starczyło mi siły na refleksje i wybór swojego własnego scenariusza.   

niedziela, 1 czerwca 2014

Dzień dziecka

Lubie w swojej rodzinie dbanie o małe symbole. Dzisiaj z okazji Dnia Dziecka rodzice zadzwonili do mnie z życzeniami. Niby taki zwykły gest ale jakże miło na sercu się zrobiło. Nie trzeba wielkich prezentów i wystawnych spotkań żeby czuć się kochanym. Najważniejsza jest pamięć. 
Z dzieciństwa zawsze pamiętałam takie małe symbole. Czasami było to dobre słowo, życzenia albo lizak, batonik lub kwiatek. Najważniejsze było czuć się wyjątkowym w danym dniu. 
Mała kluska też już otrzymała życzenia od dziadków. Trudno mi uwierzyć, że za rok to ja będę mogła takimi małymi symbolami obsypywać swoje dziecko. 
Dzisiaj aby uczcić ten dzień wybrałam się z przyjaciółmi do ogrodu botanicznego gdzie wśród zapachów kwiatów zjadłam kawał pysznego ciasta jagodowego i wypiłam mleczne latte. Piękno i natura są bardzo wyciszające. Dają dużo wewnętrznej siły i radości na kolejne dni. Warto czasami poświęcić chwilkę na celebrowanie. Takie małe symbole a tyle radości dają.