Islandzkie zauroczenie brązowym płynem nie zna granic; spośród wszystkich krajów świata mieszkańcy Wyspy spożywają najwięcej Coca Coli na głowę. Entuzjaści podreślają, iż isladzka woda czyni tutejszą Colę najlepszą na świecie, z kolei scepytcy sugerują związek między stopniem spożycia napoju a szalejącą epidemią otyłości, zwłaszcza wśród dzieci i młodzieży.
To właśnie dzieci ustawiają się rzędami po dwóch stronach ulicy, którą przejeżdżają ciężarówki. Przepychają się aby być jak najbliżej mistycznego zjawiska, a te co jeszcze nie chodzą o własnych siłach są przez troskliwe mamy wystawiane na działanie czerwonej aury oraz kojący widok czerwonego Św. Mikołaja pozdrawiającego wszystkich z kabiny.
Sęk w tym jednak, iż mimo wrażenia publicznego eventu, którego elementami są policyjne samochody otwierające i zamykające kawalkadę oraz tłum ratowników pilnujących aby dzieci nie dostały się pod koła, mimo tej samej słodkiej muzyki, która już od tygodni umila wszystkim zakupy, "pociąg Coca Coli" pozostaje w swej oczywistości reklamą międzynarodowej korporacji z siedzibą w Atlancie, USA, korporacji, której udało się uzyskać status symbolu świąt. Jak gdyby picie chłodnego napoju w cieme zimowe dni wywodziło się wprost z tysiącletnich tradycji gatunku ludzkiego.
Ciężarówki Coca Coli nawiedzają Reykjavik. Fot. Tomasz Chrapek |