niedziela, 27 kwietnia 2014

Polskie miejsca na Islandii

Jeżdżąc po Islandii często wypatruje miejsc, które mogłyby mi się kojarzyć z Polską. Krajobraz tutejszy jest jednak bardzo różny od Polski więc takich miejsc jest niewiele. Często żartowałam, że islandzkie góry wyglądają jak śląskie hałdy. Ostatniego weekendu zostałam jednak mile zaskoczona. 

Postanowiliśmy wybrać się na mały spacer tuż za miastem. Wydawało nam się, że już wiele widzieliśmy w okolicy a tutaj taka niespodzianka!

Tuż niedaleko góry Esja, która jest najbardziej odwiedzaną górą na Islandii znaleźliśmy leśniczówkę! 
Biegła do niej górska dróżka w lesie, a całe miejsce przypominał mi klimat z Beskidu Żywickiego. 



Strumyk w środku lasu to naprawdę rzadki widok na Islandii. Generalnie widok drzew należy do rzadkości.  Jeśli nawet znajdziemy jakiś lasek to najczęściej jest iglasty a drzewa są posadzona bardzo blisko siebie aby wiatr ich nie porwał. 


Pogoda była tak przyjemna, że zrobiliśmy sobie mały postój. Miło było posłuchać szumu wody i napawać się zapachem lasu.


sobota, 26 kwietnia 2014

Dni filmu polskiego w Reykjaviku

Dni filmu polskiego stały się świetną okazja do obejrzenia polskiego kina w Islandii oraz spotkania się ze znajomymi! Filmowa impreza odbyła się już po raz trzeci w kameralnym kinie Bio Paradis w Reykjaviku w dniach 24-26 kwietnia.W tym roku mogliśmy obejrzeć "Wałęsa. Człowiek z Nadziei" jako film otwarcie, "Chce się żyć" oraz "Idę". 

Wielkim zainteresowaniem wśród Islandczyków i nie tylko cieszył się film Wałęsa. Wielu obcokrajowców silnie kojarzy postać Wałęsy z Polską. Wiedzą, że dokonał wielkiej rzeczy i chcieli zobaczyć rys historyczny tego całego zdarzenia. 
Film oglądał się bardzo szybko. Dzięki dobrym dialogom i grze aktorskiej Roberta Więckiewicza (Lech Wałęsa został bardzo realistycznie odzwierciedlony) film był czasami bardzo humorystyczny. Miało się jednak małe wrażenie, że Wajda wystawił laurkę Wałęsie. Pomimo tego dobrze było zrobić sobie małą lekcje historii.

Z Klaudią i Ewą po filmie "Wałęsa. Człowiek z Nadziei"
Mnie osobiście najbardziej podobał się film "Chce się żyć", a przede wszystkim gra aktorska Dawida Ogrodnika. Mam nadzieję, że ten film uwrażliwi wiele osób na życie ludzi niepełnosprawnych w Polsce. Myślę, że nasz naród mógłby wiele nauczyć się od Islandczyków w tym względzie. Tutaj osoby niepełnosprawne biorą czynny udział w życiu społecznym. Mają fantastyczną opiekę i nie żyją w odosobnieniu.
Ostatnim filmem widzianym przeze mnie była "Ida". Był to film dla koneserów chociaż sama historia nie była bardzo zaskakująca. Było to film czarno biały gdzie można było dostrzec takie smaczki artystyczne.


Frekwencja była bardzo wysoko. Sala kinowa

poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wielkanoc na domku


Wielkanoc zawsze traktowaliśmy jako dobry czas na wyjazd z Islandii. Kierunkiem naszych podróży była dotychczas Europa gdzie zawsze mogliśmy liczyć na pierwsze wiosenne promienie słońca. Świat budził się już z zimowego letargu a temperatura często bywała wyższa niż latem na Islandii.   Dodatkowym atutem była również duża ilość dni wolnych od pracy w okresie kwietniowo-majowym. Przy dobrym rozplanowaniu podróży można był wybrać się na 2-3 tygodniową wycieczkę oszczędzając wiele dni cennego urlopu. Pogoda na Islandii również nie rozpieszczała w tym czasie. Zdarzające się opady śniegu, deszcze horyzontalne, wiatr często kłóciły się z moją wizją wiosennych Świąt Wielkanocnych. Dotychczas Wielkanoc świętowaliśmy w Norwegi, Holandii i oczywiście w Polsce. 

Tym razem musieliśmy zrezygnować z dalekiej podróży z uwagi na mój zaawansowany stan błogosławiony (ależ ta nazwa jest poetycka:) 
Jak się okazało nie trzeba jechać daleko żeby dobrze spędzić czas. Najważniejsze jest odpowiednie nastawienie i przyjaciele. Kombinacja tych dwóch czynników daje rewelacyjne efekty. Zostaliśmy zaproszenie wraz z Dominiką przez Olę i Darka na domek letniskowy do Munadarnes. Był hotpot, gry planszowe (Osadnicy z Catanu, Kolejka), świąteczne pyszności (Mazurek, ciastko marchewkowe, barszcz biały, jaja pod pierzynką) i długie rozmowy do rana. Nie zabrakło również wycieczek na pobliskie atrakcje. Pogoda była jak w kalejdoskopie ale my już jesteśmy dobrze zaprawieni. Poza tym był to czas na czytanie książek i wylegiwanie się na kanapie przy dobrej muzyce. Totalny relaks! 


A oto nasze świąteczne śniadanie


Nie mogłam oprzeć się pochwalenia własnoręcznie zrobionym Wielkanocnym barszczem z białą kiłebasą


Rzeżuchę zasiałam już tydzień wcześnie i oto rezultat! 


Hmm... jak już wspominałam, pogoda lubi robić nam psikusy czyli trochę zimy trochę lata. W przypadku Islandii raczej więcej jest zimy, a żeby nie być gołosłowny wrzucam ten oto dowód ;)



Wodospady Hraunfossar i Barnafoss 



Reykholt czyli dawna siedziba biskupa 


A na zakończenie przejechaliśmy Hvalafjörður

niedziela, 6 kwietnia 2014

Wyjazd integracyjny PP

Na wspólną integrację wybraliśmy domki letniskowe blisko miejscowości Hvosvollur. Wcześniej część osób pojechała na najstarszy basen na Islandii niedaleko wodospadu Skógar. Jest to opuszczony basen z wodą geotermalną z pobliskiego źródła. W drodze na domek znajomi wybrali się jeszcze na czarną plaże gdzie znajduje się rozbity samolot. Ja wyjątkowo nie skorzystałam z opcji zwiedzania okolicy i byłam na miejscu zakwaterowania jako pierwsza. 

Po przybyciu na miejsce całej ekipy zabraliśmy się wszyscy do wspólnej pracy aby wieczór móc wykorzystać na wspólnym hotpotowaniu i grillowaniu. Jednym z celów wyjazdu było określenie i opracowanie zadań poszczególnych grup działających w PP. Był to bardzo intensywny czas jednak dzięki dobrej organizacji w ciągu krótkiego czasu udało się mnóstwo rzeczy ustalić. 

Burza mózgów
Najważniejszym celem wyjazdy była oczywiście integracja. Jak widać na zdjęciu udało nam się to bez problemów ;)
Ekipa w całości
Wieczorem mieliśmy okazję podziwiać zorzę. Wiele osób miało szansę pierwszy raz zobaczyć to zjawisko poza miastem. Dzięki temu, że byliśmy daleko od miejskich świateł mieliśmy fantastyczny widok. Ciemność ma jednak swoje minusy. Pies z pobliskiej farmy wyjadł bowiem nasze marynowane mięso na grilla, które zostawiliśmy na ganku. Wylizał miskę do samego dna. Grilla musieliśmy zatem zamienić na kanapkową kolację. 

Panna Zorza

Ciemne chmury znad lodowca

Główną atrakcją wyjazdu była wycieczka na czwarty co do wielkości lodowiec Islandii. W naszych szeregach mamy bowiem Kamila, który na co dzień jest przewodnikiem po lodowcach. Z uwagi na mój błogosławiony stan nie mogłam uczestniczyć w eskapadzie ale po zdjęciach widziałam, że wszyscy się świetnie bawili. 

Wyjście na lodowiec Mýrdalsjökull. 

czwartek, 3 kwietnia 2014

Brenitzer effect

Ostatnie zachwyty nad genialna w swej prostocie metod fotograficzna, zwana metoda Brenitzera, daly pierwsze efekty. Chodzi o złożenie jednego zdjęcia z wielu co daje wrażenie szerokiego kata pozostawiajac jednak naturalne dla "jasnych" obiektywów rozmycie tła. Potem już tylko "photomerge" w Photoshopie i mamy ładny kolaż, który wyglada jakby był zrobiony aparatem wielkoformatowym. W pewnym sensie efekt jak i sam post-process przypomina rozmachem wielki format - składanie mozaiki z kilkudzieięciu ponaddzwudziestomegapixelowych zdjęć zajmuje nawet na szybkich komputerach kilkadziesiat minut. 
Niemniej jednak fajnie odkrywać w fotografii nowe pola. 

Izabela w ogrodzie. 50mm/f1.8, ISO100 (46 klatek). Fot. Tomasz Chrapek