poniedziałek, 21 kwietnia 2014

Wielkanoc na domku


Wielkanoc zawsze traktowaliśmy jako dobry czas na wyjazd z Islandii. Kierunkiem naszych podróży była dotychczas Europa gdzie zawsze mogliśmy liczyć na pierwsze wiosenne promienie słońca. Świat budził się już z zimowego letargu a temperatura często bywała wyższa niż latem na Islandii.   Dodatkowym atutem była również duża ilość dni wolnych od pracy w okresie kwietniowo-majowym. Przy dobrym rozplanowaniu podróży można był wybrać się na 2-3 tygodniową wycieczkę oszczędzając wiele dni cennego urlopu. Pogoda na Islandii również nie rozpieszczała w tym czasie. Zdarzające się opady śniegu, deszcze horyzontalne, wiatr często kłóciły się z moją wizją wiosennych Świąt Wielkanocnych. Dotychczas Wielkanoc świętowaliśmy w Norwegi, Holandii i oczywiście w Polsce. 

Tym razem musieliśmy zrezygnować z dalekiej podróży z uwagi na mój zaawansowany stan błogosławiony (ależ ta nazwa jest poetycka:) 
Jak się okazało nie trzeba jechać daleko żeby dobrze spędzić czas. Najważniejsze jest odpowiednie nastawienie i przyjaciele. Kombinacja tych dwóch czynników daje rewelacyjne efekty. Zostaliśmy zaproszenie wraz z Dominiką przez Olę i Darka na domek letniskowy do Munadarnes. Był hotpot, gry planszowe (Osadnicy z Catanu, Kolejka), świąteczne pyszności (Mazurek, ciastko marchewkowe, barszcz biały, jaja pod pierzynką) i długie rozmowy do rana. Nie zabrakło również wycieczek na pobliskie atrakcje. Pogoda była jak w kalejdoskopie ale my już jesteśmy dobrze zaprawieni. Poza tym był to czas na czytanie książek i wylegiwanie się na kanapie przy dobrej muzyce. Totalny relaks! 


A oto nasze świąteczne śniadanie


Nie mogłam oprzeć się pochwalenia własnoręcznie zrobionym Wielkanocnym barszczem z białą kiłebasą


Rzeżuchę zasiałam już tydzień wcześnie i oto rezultat! 


Hmm... jak już wspominałam, pogoda lubi robić nam psikusy czyli trochę zimy trochę lata. W przypadku Islandii raczej więcej jest zimy, a żeby nie być gołosłowny wrzucam ten oto dowód ;)



Wodospady Hraunfossar i Barnafoss 



Reykholt czyli dawna siedziba biskupa 


A na zakończenie przejechaliśmy Hvalafjörður

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz