wtorek, 22 maja 2012

Rowerem do pracy (i nie tylko)

Maj zdecydowanie zaległ nad Wyspą. To maj daje znak do wzrostu liści, do pobudki dla zimujących owadów, to w maju zaczynamy zwracać twarze ku słonecznym pieszczotom. Maj wstrzykuje nam do mięśni dodatkowe siły i wypycha z pomieszczeń na otwartą przestrzeń. Na Islandi powyższe zjawiska są dodatkowo zintensyfikowane, wszystko dzieje się szybciej i drastyczniej, można się poczuć jakby maj stawiał nam ultimatum: jesteś aktywny albo wynocha!
No więc maj to czas roweru. Śnieg definitywnie uszedł już z dróg i chodników, a wiatr nie jest aż tak dokuczliwy. Na pedały naciskamy zatem często, codziennie po kilka, kilkanaście kilometrów, czasem więcej. Na stronie www.hjoladivinnuna.is już od 10 lat w maju rywalizują między sobą firmy, a w firmach poszczególni pracownicy o tytuł najbardziej rowerowego pracodawcy/pracownika. W moim przypadku zwyczajowa droga do pracy - 1km w jedną stronę, musiała zostać wydłużona przynajmniej pięciokrotnie. Wymyślam sobie zatem trasy poranne i popołudniowe, zwiedzając centrum miasta lub okrążając go wybrzeżem, sunąc przez szybkie asfaltowe drogi lub też spokojnie delektując się widokiem zieleni w okolicznych parkach. Na ścieżkach rowerowych panuje niezwykłe poruszenie - co roku przybywa uczestników pracowniczo-rowerowych zmagań - do tej pory ponad 10tys uczestników zalogowało już ponad 400tys przejechanych kilometrów, co przekłada się na 310 okrążeń dookoła Islandii.
Hipnotyczny widok toczącego się koła plus interesujące podcasty sączące wiedzę wprost do uszu sprawiają, że pokonywana rowerem droga sama ucieka spod kół. Ech, maj.

A oto ostatnio dodane aktywności:

niedziela, 20 maja 2012

Siła słońca

Wraz pojawieniem się słońca życie nabiera ogromnego tempa. Aktywności nie ma końca. Po takich weekendach jak ten przydałaby się dodatkowe dwa dni na odpoczynek.
Tradycyjnie byliśmy na plaży i pływaliśmy w lodowatym oceanie. Dzięki praktyce możemy co raz dłużej pozostawać w wodzie. Po takim głęboki schłodzeniu organizmu potrzebujemy jednak więcej czasu na ustabilizowanie temperatury ciała.
Wyjścia na plażę łączymy oczywiście z aspektem towarzyskim. Ostatni temat rozmowy to fizyka kwantowa :) To wszystko dzięki Ani, która jest doktorem fizyki teoretycznej i przybliża nam tą trudną do zrozumienia dziedzinę nauki.
Po plaży wskoczyliśmy na rowery aby przywitać już w domu naszych nowych gości. Tym razem trójkę studentów z Francji, Korei i Serbii. Wszyscy razem przyjechali z Finlandii gdzie byli na wymianie studenckiej. Kolegę z Francji Sylevain poznaliśmy w trakcie jego półrocznego pobytu w Islandii. Był naszym sąsiadem i często wpadał do nas aby ugotować Tadżin. To były czasy :)
Wszyscy razem ruszyliśmy na grilla gdzie uroczyście żegnaliśmy kolegę Mirka, który na parę miesięcy wyjeżdża do Polski. Na tej grillowej nocy zauważyłam, że właściwie już nie robi się w ogóle ciemno. Wygląda to bardzo zabawnie w mieście kiedy jest mnóstwo pijanych ludzi. Włóczą się wówczas wszyscy z baru do baru przy ostatnich i pierwszych promykach słońca.


czwartek, 17 maja 2012

Na rowery hej!


Dzisiejszy dzień był po znakiem jazdy na rowerze. W sumie przejechaliśmy z Tomkiem ponad 20 km. Po drodze nie obeszło się bez małych atrakcji. Po pierwsze zatrzymaliśmy się na plaży geotermalnej. Posiedzieliśmy w gorącym hotpocie i popływaliśmy w lodowatym oceanie. Była bardzo słoneczna pogoda więc udało nam się trochę poopalać. Po kąpieli wodnej i słonecznej ruszyliśmy w stronę Seltjarnarnes odwiedzając po drodze naszą koleżankę Joannę. W drodze powrotnej natomiast pojechaliśmy zobaczyć ogromny wycieczkowiec, który jako pierwszy w tym roku przypłynął do wybrzeży Islandii. Statek robi naprawdę wielkie wrażanie.
Myślę jednak, że osobiście nie zdecydowałabym się na wakacje na statku. Dla mnie jest to po prostu wielki pływający hotel z atrakcjami. Nie ma kontaktu z naturą. Cały czas tylko ocean i ocean:) 

Fot. Tomasz Chrapek

środa, 16 maja 2012

Banff

Jak co roku rozpoczął się dzisiaj Festiwal filmów górskich Banff World Tour 2012. 
Tym razem filmy można było zobaczyć w Bioparadis. 
Dzisiejszy pokaz obfitował w filmy wspinaczkowe, jazdy na nartach i rowerze. Wszystko oczywiście w wersji hard core. Tutaj można zobaczyć trailer. 
Mnie osobiście najbardziej spodobały się filmy o speed clambingu na The Nose (El Capitan) oraz o extremalnych spływach kajakowych. Część filmu związanego ze spływem kajakowym był kręcony na Islandii. Poza tym ciekawy był też film o nowym typie wspinaczki lodowej. Pokazano, że w wspinaczkę lodową można wpleść styl wspinaczki klasycznej (lżejszy sprzęt i lekkie buty z rakami). Ciekawy był też  film "Cold". Wspinaczka zimowa na 8 tysięcznik Gasherbrum. Film został nakręcony przez Amerykanina, który brał udział w wyprawie. Razem z nim wspinało się dwóch gości z Włoch i Kazachstanu. Zostali pokazani oni jako jacyś śmieszni gości ze słabym angielskim. W ostatecznym rachunku to własnie oni wyszli zwycięsko z tej wyprawy. 
W kinie zebrała się cała śmietanka ludzi gór. Większość związana jest z islandzkim klubem IsAlp, który organizował festiwal. 
Przynam, że jeszcze kiedyś po obejrzeniu filmów górskich miałam ochotę wskoczyć na rower i  pędzić na oślep przez górki lub wspinać się po skałach. Teraz ogarnia mnie większy strach przed upadkiem. Zastanawiam się jakim cudem ja się nigdy nie połamałam. Na pewno miałam duuużo szczęścia i jeszcze więcej fantazji. 



niedziela, 13 maja 2012

Majówka rodzinna

Patrząc na pogodę za oknem (huraganowy wiatr i deszcz) przyznam, że rodzice mieli po raz kolejny szczęście przyjażdżając do Nas w trakcie słonecznej majówki. Dwa lata temu trafili na upały stulecia. Czapki i rękawiczki mogli rzucić w kąt. Wyobrażam sobie, że moje opowieści o poziomym deszczu i huraganie wzbudzają u nich tylko uśmiech na twarzy :) Myślę, że może i dobrze. Warto mieć przecież słoneczne wpomnienia z wakacji. A jest co wspominać.
Codziennie wypady na różnego rodzaju otwarte baseny połączone z relaksem w gorących bąbelkach. Poza tym wyjazd na domek letniskowy gdzie po drodzę zwiedziliśmy wodospad Barnafoss oraz największy na świecie naturalny wypływ gorącej wody.
Ponadto rodzice pierwszy raz przejechali przez  kilku kilometrowy tunel, który został wydrążony w skale pod Fiordem. Była również jazda konna, muzeum penisów, suszarnia ryb, jezioro, źródła geotermalne, kolacja z szefostwem, impreza itd. Aż trudno uwierzyć, że w tak krótkim czasie (7 dni) można zrobić tyle rzeczy. Pewnie taką ilością aktywności daliśmy im popalić :) Z drugiej strony teraz rodzice mogą usiąść w cieniu wielkiego orzecha w Królestwie Laryszonii i powspominać daleki świat... a może dzięki takim wizytom coraz bliższy :)
Teraz już tylko czekamy, aż teściowie dadzą się zaprosić :)
Fot. Tomasz Chrapek

piątek, 11 maja 2012

Reykjavik Shorts&Docs

Właśnie zakończyła się dziesiąta edycja Festiwalu Filmów Krótkometrażowych i Dokumentalnych - Reykjavik Shorts&Docs. Podczas trwania Festiwalu pokazano 45 filmów krótkometrażowych i dokumentalnych. W śród wielu filmów z różnych krajów, każdy miał szansę zobaczyć również blok z polskimi filmami. 
Mnie najbardziej przypadł do gustu film "Brzydkie słowa"  Marcina Maziarzewskiego oraz "Kiedyś będziemy szczęśliwi" Pawła Wysoczańskiego, który ostatecznie wygrał festiwal. 
Film opowiada historię chłopaka z miejscowości Lipiny na Śląsku, który nagrywa film o marzeniach telefonem komórkowym. Przynam, że miło było posłuchać sobie śląski dialekt w islandzkim kinie. 
Festiwal był świetnym czasem na spotkanie się z przyjaciółmi i poznanie ciekawych ludzi. Pewnie w Polsce nie miałabym takiej łatwej możliwości poznać tak wiele osób związnych z kinem. Spędziliśmy miły czas z reżyserem nagrodzonego filmu Pawłem Wysoczańskim, który na geotermalnej plaży opowiadał nam ciekawe historie z podróży do Afganistanu, Somalii oraz o kuluarach powstania filmu :) Obecnie oczekujemy jego kolejnej produkcji o Jerzym Kukuczce. 



Europiejskie wojaże

Kwiecień był dla Nas czasem podróży. 
Wielkanoc podobnie jak rok temu postanowiliśmy spędzić za granicą.
W Islandii w tym czasie bardzo często pogoda jest jeszcze zimowa, a w Europie jest już piękna wiosna. W zeszłym roku byliśmy w słonecznej Norwegii u Ani, a w tym roku postanowiliśmy przemierzyć Europę zaczynając od Holandii gdzie spotkaliśmy się z Martą, a kończąc w Szwajcarii. 
W sumie podróż zajęła nam 17 dni. Jeszcze nigdy w taki krótkim czasie nie przemierzyłam tylu krajów.  Zwiedziliśmy aż 6 krajów (Holandię, Belgię, Luksemburg, Francję, Szwajcarię, Danię). Najwięcej czasu spędziliśmy w Holandii i Szwajcarii. We Francji byliśmy tylko dwa dni ale za to udało Nam się pojeździć na nartach i zobaczyć MontBlanc. Miasto Lukemburg przeszliśmy w dłuż i w szerz, a Belgię przejechaliśmy pociągiem. Kopenhaga natomiast została nam na deser. 
Było to czas dużej aktywności. Zobaczyliśmy mnóstwo pieknych miejsc. Poruszaliśmy się wszystkimi możliwymi środkami transportu (samochodem, rowerem, pociągiem, trolejbusem, kolejką linową, statkiem, stopem, autokarem, taxówką).  Spotkaliśmy świetnych ludzi i spaliśmy na nalepszych kanapach w ramach Couchsurfingu. Zaznaliśmy dużej gościnności i otwartości. 



Amsterdam, Holandia

Marta z Kostkiem, Holandia

Genewa, Szwajcaria


Szwajcaria

MontBlanc, Francja

Francja

Luksemburg

Kopenhaga, Dania


Jak to dobrze było znaleźć się w Europie i móc przekraczać granice.