Maj zdecydowanie zaległ nad Wyspą. To maj daje znak do wzrostu liści, do pobudki dla zimujących owadów, to w maju zaczynamy zwracać twarze ku słonecznym pieszczotom. Maj wstrzykuje nam do mięśni dodatkowe siły i wypycha z pomieszczeń na otwartą przestrzeń. Na Islandi powyższe zjawiska są dodatkowo zintensyfikowane, wszystko dzieje się szybciej i drastyczniej, można się poczuć jakby maj stawiał nam ultimatum: jesteś aktywny albo wynocha!
No więc maj to czas roweru. Śnieg definitywnie uszedł już z dróg i chodników, a wiatr nie jest aż tak dokuczliwy. Na pedały naciskamy zatem często, codziennie po kilka, kilkanaście kilometrów, czasem więcej. Na stronie www.hjoladivinnuna.is już od 10 lat w maju rywalizują między sobą firmy, a w firmach poszczególni pracownicy o tytuł najbardziej rowerowego pracodawcy/pracownika. W moim przypadku zwyczajowa droga do pracy - 1km w jedną stronę, musiała zostać wydłużona przynajmniej pięciokrotnie. Wymyślam sobie zatem trasy poranne i popołudniowe, zwiedzając centrum miasta lub okrążając go wybrzeżem, sunąc przez szybkie asfaltowe drogi lub też spokojnie delektując się widokiem zieleni w okolicznych parkach. Na ścieżkach rowerowych panuje niezwykłe poruszenie - co roku przybywa uczestników pracowniczo-rowerowych zmagań - do tej pory ponad 10tys uczestników zalogowało już ponad 400tys przejechanych kilometrów, co przekłada się na 310 okrążeń dookoła Islandii.
Hipnotyczny widok toczącego się koła plus interesujące podcasty sączące wiedzę wprost do uszu sprawiają, że pokonywana rowerem droga sama ucieka spod kół. Ech, maj.
A oto ostatnio dodane aktywności:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz