niedziela, 10 czerwca 2012

Na gorącym uczynku

Ostatnio będąc w kawiarni miałam bardzo ciekawe zdarzenie.
Wzbudziło ono we mnie refleksje dotyczące różnic kulturowych pomiędzy Polską, a Islandią.
Zacznę jednak od początku.

Razem z koleżanką zamówiłyśmy kawę i lody przy barze, a następnie wróciłyśmy do stolika gdzie czekali na nas znajomi. Kelnerka po zrobieniu kawy miała przynieść ją do stolika. W momencie pojawienia się przy naszym stole usłyszała język polski. Jak się okazało również była Polką. W tym samym momencie rozpoznała ona wśród naszego towarzystwa osobę, którą znała i... wtedy się zaczęło.

Dziewczyna (kelnerka) dosłownie podskoczyła z przerażenia jakby została przyłapana na jakimś gorącym uczynku. Zaczęła się tłumaczyć przed znajomą, a tym samy przed nami, że praca kelnerki jest tylko tymczasowa. Mówiła, że skończyła architekturę i jest jej strasznie wstyd, że widzimy ją w takich okolicznościach.
Nikt nie wiedział co się dzieje. Dlaczego się tłumaczy? O co chodzi?

W Islandii bowiem nikt nie ocenia człowieka względem wykonywanej pracy. W systemie skandynawskim każda praca jest ceniona. Nie ma gorszych i lepszych. Praca kelnerki jest tak samo ważna jak architekta. Zdarza się czasami tak, że solista popularnego islandzkiego zespołu pracuje w sklepie. Czy jest on wtedy kimś gorszym? Czy umniejsza to jego talentom? Otóż nie!

W Polsce jest powiedzenie "żadna praca nie hańbi". Mam jednak wrażenie, że są to nadal puste słowa.

Życie na Islandii zmienia. Mam nadzieję, że za jakiś czas opisana przeze mnie dziewczyna zrozumie nasze zdziwienia na twarzach.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz