czwartek, 8 listopada 2012

Sztorm

Jeszcze nigdy nie przeżyłam takiego sztormu jaki był w piątek. Wiatr dochodził w porywach do 64 m/s czyli ok. 230 km/h. Dla porównania huragan Sandy paraliżujący Stany Zjednoczone tyczeń wcześnie wiał z prędkością do 175 km/h. 
Z okna swojej pracy mogłam obserwować jak ogromne fale przelewały się przez wały zalewając przejeżdżające samochody. Fale niosły ze sobą ogromne ilości kamieni powodując duże zagrożenia. Jak jechałam do pracy, musiałam mocno trzymać kierownice aby bezpiecznie dotrzeć do celu.

W południe już wszystkie jednostki pomocnicze były w pogotowiu. Tomek jak również wszyscy pozostali wolontariusze zostali wezwani do stawienia się w swoich jednostkach. Bardzo dużo ratowników ruszyło na pomoc ludziom. Wiatr zrywał dachy oraz wyrzucał auta z drogi. Wiele osób zostało również porwanych przez wiatr. Lekarze mieli w tym dniu pełne ręce roboty.

Wzywano przez radio aby nie wybierać się w dalekie podróże oraz sugerowano pozostanie w domach. W wielu miejscach woda morska uszkodziła instalacje świetlne. Jadąc autem byłam zmuszona przejechać na czerwonym świetle (dziwne uczucie).

Na północy kraju spadł natomiast gęsty śnieg paraliżując większość miast i miasteczek. Wiele dróg zostało zamkniętych. Na facebooku bardzo szybko rozchodziły się informacje oraz zdjęcia tego co się dzieje w kraju.

Sztorm miał też duży wpływ na festiwal Airwaves. Wiele osób nie dało rady dotrzeć na koncerty. Tym samym samo słowo Air-waves można było interpretować dosłownie.

Wielu turystów odwiedzających Islandię w tym czasie nie mogło uwierzyć w to co zobaczyli. Kraina ognia i lodu po raz kolejny pokazała, że może być niebezpieczna.  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz