Budząc się rano, słońce całą swoją energią zaglądało przez okno, a ptaki urządzały koncert na drzewach. W powietrzu czułam wiosnę, a w myślach buzowały mi już wspomnienia z letnich wojaży. Jazda na rowerze do pracy była czystą przyjemnością. Letni wietrzyk rozwiewał włosy, a słońce dawało siły na cały dzień.
Moja radość nie trwała jednak długo. Już w pracy zauważyłam nagłe załamanie pogody. Zaczął padać gęsty śnieg, a po ośmiu godzinach pracy przywitała mnie najprawdziwsza zima. Śniegu było tyle, że jazda na rowerze była bardzo utrudniona. Korki na ulicach były tak duże, że nawet Darek wracając z miasta autem postanowił wpaść do Nas z wizytą aby przeczekać harmider drogowy wywołany gwałtownymi opadami. Tomek natomiast wyciągnął narty biegowe i zaczął już przygotowywać się na zimową przygodę.
Dzisiejszy dzień po raz kolejny pokazał mi siłę żywiołów. Na Islandii nie ma co walczyć z pogodą. Należy mieć do niej duży szacunek i być przygotowany na wszystkie pory roku w ciągu jednego dnia!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz